#00 Na czym to polega?
[Post dzielony na dwie części] Poziom istotności – maksymalne dopuszczalne prawdopodobieństwo popełnienia błędu. Tak brzmi definicja zaczerpnięta prosto z Wikipedii. Ponadto chciałbym zwrócić uwagę na kolejne s t o s u n k o w o pokrewne pojęcie. Błąd w prawie cywilnym — niezgodne z rzeczywistością wyobrażenie o istniejącym stanie rzeczy lub o treści czynności […]
[Post dzielony na dwie części]
Poziom istotności – maksymalne dopuszczalne prawdopodobieństwo popełnienia błędu.
Tak brzmi definicja zaczerpnięta prosto z Wikipedii. Ponadto chciałbym zwrócić uwagę na kolejne s t o s u n k o w o pokrewne pojęcie.
Błąd w prawie cywilnym — niezgodne z rzeczywistością wyobrażenie o istniejącym stanie rzeczy lub o treści czynności prawnej.
Wyżej wymienione terminy będą mi służyć jedynie krótkiemu wytłumaczeniu skąd taka, a nie inna nazwa bloga. Wszak, błędy są nieodłącznym elementem ludzkiego bytowania.
Truzim, co?
Chciałbym zwrócić uwagę na tę kwestię w odniesieniu do praktyki.
Każdy, zakłada w codziennym funkcjonowaniu pewien poziom istotności. Ludzie są skłonni zaakceptować czynniki, które nie do końca im odpowiadają, a na takie zarzuty zwykle można otrzymać agresywną odpowiedź:
-Przecież na tym polega życie!
Życie?
Życie może mieć tutaj rozróżnienie na dwa terminy – egzystencja oraz funkcjonowanie społeczne. Pierwsze z nich polega po prostu na możliwości istnienia.
Oooookay, ale czym jest, owa możliwość istnienia?
Lubię proste przykłady, więc taki zastosuję. Można to przyrównać do kubka oraz herbaty.
Oho, JUŻ WIADOMO JAK TO DALEJ BĘDĘ TŁUMACZYŁ!
Egzystencja jest kubkiem – czysta forma, czyli służy tylko i wyłącznie możliwości nalania do niej napoju, czy po prostu wymieszania cukru, wody i herbaty.
Funkcjonowanie społeczne – No powiedz mi, po co Tobie kubek skoro nie masz herbaty? Tutaj znajduje się absolutnie wszystko czego doświadczamy. Bez wyjątków.
Wszystko po kolei.
I obowiązki;
I potrzeby;
I rozterki;
Emocje również;
Zobowiązania;
Oczywiście jeszcze są normy, czy,
Etykieta, etc.
No Jezu! Toż to idzie umrzeć od tej różnorodności smaku herbaty.
***
Nie jestem couchem, ani żadnym innym „trenerem życia”. Nie czuję powinności uczenia, czy przekazywania czegokolwiek co zawiera charakter moralizatorski. Chcę podejść do tego stosunkowo rzetelnie, lecz zwięźle przedstawiając moją perspektywę, więc pozwolę sobie pisać stylem, który osobiście bardziej mi odpowiada – a z tymi prostymi przykładami żartowałem. Nie lubię uproszczeń.
Termin “życie” może być rozróżniany dwojako.
1) Egzystencja oraz 2) Funkcjonowanie społeczne.
Pierwsze z nich rozumiem jako czystą możliwość działania, tudzież aktowania*. Czyli, egzystencja nie jest w żaden sposób przesycona charakterem emotywnym – obce egzystencji są smutki, żale, radości, czy nawet stany obojętność. Egzystencja jest zawarta we wszystkim co robimy, bez rozróżnienia na czynności jak to bywa w funkcjonowaniu społecznym.
Drugi termin rozróżnienia pojęcia “życie”, mówi o wszelkich aktach osadzonych w czasie, tj. aktywnościach. Więc, funkcjonowanie społeczne jest poddziałem egzystowania. Wszystko co robimy, możemy robić ponieważ mamy taką możliwość – czy to zaspokajanie potrzeb, czy wykonywanie obowiązków, czy chociażby odczuwanie emocji.
Chciałbym teraz pokrótce nawiązać do pierwszej części postu w której wypisuję definicje, mówię coś o nazwie bloga, a nagle jak się może wydawać odbiegam od tematu. Tak nie jest. Na początku posłużyłem się terminami z dziedziny prawa oraz matematyki po to, by móc teraz je scalić (stworzyć syntezę) z tym cóżem powiedział w poprzednim akapicie. Dlaczego pozwalamy sobie na błędy? Przecież błąd z definicji jest czymś niepożądanym – natomiast jeżeli się na nie zgadzamy, to błędem w żaden sposób to być nie może. Niezrozumiałe?
“Błędy”, które są akceptowane NIE SĄ błędami.
Co rozumiem przez akceptację? – Najprościej mówiąc brak zapobiegania temu co się akceptuje.
Brzmi to tautologicznie i tłumaczone jako kolokwialne „masło maślane”. Lecz skoro możemy akceptację oraz nieakceptację przypisać działaniu i niedziałaniu to powinniśmy to zrobić.
Akceptacja – brak działania
Nieakceptacja – działanie.
Tak więc z empiryzmu wynika, jakoby nasze działania były determinowane przez nieakceptację. Co daje nam w sumie smutny obraz przesiąknięty pesymizmem Shopenhauera.
Bla, bla, bla. Koniec.
PS Rzecz na którą chcę zwrócić uwagę jest taka, że ludzie z natury wpływają na to co jest dla nich ISTOTNE. Nie pozwalają, by było im poniżej prawdziwych potrzeb. Ale czym więc są prawdziwe potrzeby?
To jest dopiero SIMASIA, CZYLI istotność.
W kolejnym poście postaram się podejść metodycznie do wpisów – bezsprzecznie będzie więcej konkretów, nauki, przykładów nie będzie, ale też będzie fajnie.
Z wyrazami szacunku,
EW.
*Akt – jest tym co czyni, że jakaś rzecz jest, lecz nie w ten sposób, w jaki jest wówczas, gdy jest w możności. (Metafizyka IX, 1048 a 30-31). Arystoteles